Z winem aroniowym było tak : z M postanowiliśmy zrobić zakupy za miastem a konkretniej w mieście obok naszego miast bo niby taniej. Czy taniej ? może troszkę nieważne ,ważne że przechadzając między straganami ujrzałem granatowe kuleczki 4 zł za kilo. Daj pan ze dwa kilo- rzekłem do handlarza - ależ to aronia - rzucił tamten . To na wino - odrzekłem i stałem się właścicielem niezjadliwej w swej naturalnej formie aronii.
Przepis :
- aronia - 2 kg
- cukier - 1 kg (jeśli dobrze pamiętam)
- woda - około 7 litrów w sumie
- oczywiście drożdże i pożywka (Biowin)
Na pierwszy rzut przygotowanie matki drożdżowej - bite 48 godzin do rozruchu małych żyjątek.
W fermentorze (takim białym wiadrze 30 litrowym) owoce aronii "sokują się" kilka dni (chyba 3) , większość owoców zgniotłem rękami na miazgę (oczywiście w gumowej rękawiczce żeby nie uchodzić przez miesiąc za karmazynoworękiego) .Następnie filtracja przez gazę do szklanego balonu 10l. i dodanie pracującej matki drożdżowej. I wchodzimy w tryb oczekiwania na jakieś 6-8 tygodni.
Z winem śliwkowym było w sumie podobnie tylko bez karmazynowych erupcji.
- śliwka ulena - 3kg
- cukier - 0,8 kg
- woda - jakieś - 2 litry
- pożywka , drożdże Tokay
Przygotowanie matki drożdżowej - 48 godzin.
Fermentacja w miazdze - nie filtrowałem , drożdże zadałem do miazgi.
Całość ma się zmieścić w 5 litrowym baniaku.
Zmierzyłem blg (dla laików zawartość cukru w nastawie) i niestety pokazywało ponad 25 stopni , ile ponad nie wiem bo skala się skończyła. I tu mam zmartwienie nie lada bo podobno jak jest wysoka zawartość cukru to drożdże niechętnie przystępują do roboty. Cóż , jeśli tak będzie trza nastaw rozcieńczyć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz